niedziela, 7 kwietnia 2013

Chcemy być sobą


                Telewizja to skarbnica wiedzy. To muszę przyznać. Właśnie dzięki niej można dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy. Najczęściej w najmniej oczekiwanych momentach. Tak też właśnie się stało. TVN Style wyemitował ciekawy dokument, a mianowicie Sekrety kobiet. Taki był tytuł tego programu. Temat był dla mnie niezwykle interesujący ponieważ opowiadał o kobietach  mieszkających w USA, które doświadczyły ,jak również same wykonywały różne modyfikacje ciała  np. tatuaż, piercing czy nawet wszczepianie implantów. Jeszcze tego samego wieczoru, słuchając utworu Perfect - Chcemy być sobą, naszły mnie pewne przemyślenia. A mianowicie czy nadal jest możliwe, żeby w dzisiejszym świecie móc wyrażać siebie.

                Nie od dziś wiadomo, że w dawnych latach ludzie poprzez ozdabianie swojego ciała lub wybieranie danego stylu ubierania mogli wyrażać swój bunt. W historii możemy znaleźć wiele takich przykładów. Jednym z nich jest  Francja w okresie rewolucji. Zapewne większość słyszała o niebiesko-biało-czerwonej kokardce. Chcieli w ten sposób wyrazić swój bunt i sprzeciw. Pragnęli się odznaczyć od innych, którzy woleli siedzieć cicho. Pokazać, że to właśnie oni chcą coś zmienić. Jednak...  odchodźmy tak daleko od tematu. Nie o historii Europy dziś.

                Zadajmy sobie teraz wszyscy pytanie, czy teraz tak naprawdę można wyrażać samego siebie? Czy jest to nadal możliwe w dzisiejszym świecie? Czy się da? Teraz, pod wpływem wielu lat i zmian zamiast wyrażać siebie to przystajemy albo do jakiejś subkultury, albo do szarej masy. Jest malutki odsetek ludzi którzy,..no powiedzmy wyrażają siebie tylko tak na prawdę dołączają oni do grona ludzi postrzeganych, jako niespełna rozumu  i w ten sposób trafiają do grona dziwaków. Jak się uprzeć grupa tzw. Dziwadeł też może być subkulturą tylko, że jej zasady nie były by tak wyraziste jak w innych.  Jednak tak naprawdę nie mamy szansy wyrażenia samego siebie. Wszystkie sposoby już zostały wyczerpane. A przynajmniej ma się takie wrażenie. Wzorki, kolory , kroje , dziury w ubraniach, rozcięcia, naszywki-to już wszystko było. To wszystko już się przyjęło do danego stylu. Nie można powiedzieć, aby było coś nowego. Wszystko zostało już przerobione i wchłonięta przez jakąś subkulturę.

                Spójrzmy na tą sprawę jeszcze z innego aspektu. Kiedyś zdobycie czegoś wyróżniającego Ciebie wymagało sprytu i inicjatywy twórczej. PRL odzwierciedla to twierdzenie idealnie. Ograniczony asortyment w sklepach sprawiał że wszyscy musieli wyglądać prawie identycznie. Czy tego chcieli czy też nie. No zawsze była opcja żeby chodzić „na waleta”, ale nie sądzę aby to był dobry pomysł. Szczególnie dla osób starszych. Już nawet pomijać fakt, że persony w tym wieku są na to zbyt nieśmiałe i przebojowe to dodajmy jeszcze to że niekoniecznie to byłby przyjemny widok. No chyba że ktoś ma takie zboczenie, ale sprawy problemów psychologicznych lepiej zostawmy specjalistom.

                Rozpatrzmy teraz sprawę posuszona we wstępnym akapicie-piercing i tatuaże. Jeszcze parę lat temu ciężko było to sobie wykonać. Zaczynając od tatuaży to nie było zbyt wiele wzorów. Mało miejsc aby to wykonać. To był prawdziwy symbol buntu. Szczególnie, aby zszokować własnych rodziców. Tak, to było coś. Niewiele osób mogło się na to zdecydować. Nawet jedna z kobiet biorących udział w tym dokumencie to stwierdziła. Ja mogę tylko się z tym zgodzić. A teraz? Teraz to wszystko jest ogólnodostępne. Wystarczy 18. lub zgoda rodzica, kasa i heja. Droga wolna. Można „szaleć” . Co do piercingu, sprawy się mają podobnie, więc przytaczanie przykładów jest zbędne. Teraz zaradza się pytanie czy tak naprawdę przez to można wyrazić siebie? W dzisiejszych czasach kiedy każdy to może  zrobić jeśli tylko zechce ? Jakoś nie jestem przekonana.

                Większość z nas chce mówić, że chce być sobą. Wyrazić siebie. Pokazać swój styl, swoje „ja”. Większość chce, aby nasz stroje krzyczały „jesteśmy sobą i nic wam do tego”. Hm .. może jednak nie każdy. Są osoby, szare, ciche i spokojne. Takie które tylko pragną przemknąć przez to życie. Aby było już po wszystkim. Istnieją też tacy, którzy tak naprawdę nie wiedzą kim są. Chcą się odnaleźć lecz nie mogą. Wśród zwykłego tłumu zagubiły swoje „ja” i teraz nie wiedzą jak ono wygląda. Nie wszyscy podejmują się prób odnalezienia go. Część po prostu daruje sobie trud i żyje wciąż ze świadomością, że nie mają tego czego potrzebują. Ich życie przemija na nienasyceniu. Inni natomiast nie potrafią zabrać się za poszukiwania. Są ograniczeni poprzez otaczające ich środowisko, które niszczy osobowość i kreatywność. Nie wiedzą gdzie szukać i tkwią w martwym punkcie. Rozdziera ich chęć znalezienia siebie jednak brakuje im pomysłów jak to zrobić. I czekają zwykle biernie aż ktoś im wskaże drogę. Wtedy będą krzyczeć z innymi „Chcemy coś sobą” jednak jaki oni mieli w to wkład? Przecież to nie oni to zapoczątkowali tylko biernie trwali. Na dodatek zostało im to podetknięte pod nos, więc jaka pewność, że to jest ICH osobowość a nie innych.

I ostatnia grupa to ludzie-kameleony. Jest to ciekawy zbiór osób. Są to ludzie podatni na wpływy. Gdziekolwiek się nie znajdą to wszędzie się odnajdą i przystosują. Jednak z każdą zmiana tracą część siebie, więc jaki w tym sens? Oni nawet nie znają znaczenia słów „być sobą”, ponieważ nigdy tego nie doświadczyli. Zawsze byli zależni od innych. Tu się przypomina pewien epizod z Filmu Uciekająca panna młoda. Główna bohaterka przejmowała cechy swoich partnerów. Odzwierciedlało się to już nawet w ulubionych potrawach. Kiedy jej ukochany lubił jajecznicę- ona też, kiedy jajko sadzone- ona też. Nie miała swojego zdania. Tak też jest i teraz z ludźmi a’la kameleony. Więc jak tu wyrazić siebie, kiedy się nawet nie zna? Raczej jest to niemożliwe. A znając życie i ich osobowość poszli by za swoim gronem i krzyczeli, że oni chcą tylko siebie pokazać, jednak to nie są oni. To tylko odbicia ich znajomych.

                Tak więc ciężko jest w dzisiejszych czasach o spotkanie kogoś wrażającego siebie. Tak prawdziwe. Mam nadzieję, że jednak uda mi się spotkać kogoś, kto szczerze reprezentuje to stwierdzenie. Było by to niezwykle interesujące spotkanie. I musimy pamiętać, aby szanować innych i nie zabijać odrębności bo świat stanie się nudny i wszyscy zaczną postępować w ten sam, jednakowy sposób. Jednak czy jesteśmy w stanie? Czy chcemy, aby coś takiego istniało? To pozostawiam innym do zastanowienia się.

Świat innej normalności

                              Kilka dni temu, mając długi weekend, postanowiłam zostać w domu z powodu brzydkiej pogody. Brak nawet najbardziej absurdalnej bądź ciężkiej pracy spowodował, że zaczęłam buszować po youtube. Skacząc od filmika do filmika natknęłam się na odcinki naszej polskiej Super Niani , która opowiadała o subkulturach w szkołach. Ten temat utkwił mi w pamięci. Pod koniec dnia zaczęłam się zastanawiać czy w szkołach do których uczęszczałam też byli reprezentanci różnych subkultur. W pamięci przywołałam obraz mojego danego gimnazjum – PG nr 4. Może byłam zbyt ślepa, aby je dostrzec.  Przecież „inność” w dzisiejszym świecie nie jest inna.

                Niejednokrotnie, na korytarzach tego budynku widywałam nastolatków, którzy wyróżniali się swoim wyglądem. Ci „normalni” od razu ich wytykali palcami. Gdzie oni byli, że się tak zachowywali? W ZOO? Wydaje mi się, że jednak…zdecydowanie nie! Niestety, niektórzy zachowywali się tak jakby chcieli zamknąć w klatkach każdego przedstawiciela subkultury. „Uwaga! Uwaga! Dzisiaj wielkie otwarcie ZOO dziwadeł w Ostrowcu Świętokrzyskim. Okazy są niezwykłe: rastamani na „haju”, sataniści jedzący koty i nie tylko. Nie możecie tego przegapić!” Naprawdę, kiedy widzę kogoś wyśmiewającego się z subkultur to mam wrażenia, że ten ktoś chciałby, aby to jemu przypadł zaszczyt wygłoszenia wyżej przytoczonej nowiny.

                Czasami będąc w szkole ogarniają mnie wątpliwości czy na pewno wszyscy pochodzimy z tego samego gatunku. Jak wiadomo, homo sapiens oznacza człowiek rozumny lecz duża szczęść uczniów i mojego dawnego gimnazjum i aktualnego liceum nie reprezentuje tej postawy. Osoba prawdziwie myśląca powinna uszanować odmienność w jakimkolwiek wydaniu. Nie twierdzę, że wszyscy muszą polubić lub identyfikować się z subkulturami  lecz również nie możemy zachowywać się jak neandertalczycy. Inne nie znaczy gorsze!

                Należałoby się zastanowić co z subkulturą dresów i hipsterów. Typowy przedstawiciel „dresiarstwa” ( według powszechnie uznanego wzorca)nosi bluzy z napisem JP lub PROSTO. Dodatkowo całe życie najchętniej przechodziłby w dresach (stąd nazwa). Natomiast hipsterstwo.. cóż.. są to osoby ubierające się w „modne” i drogie (w co osobiście do końca nie wierzę) stroje. Ich charakterystycznym znakiem są okulary muchy (niezależnie od tego czy masz wadę wzroku czy też nie) i najlepiej ReyBany (w końcu rodzice muszą za coś płacić). Poza tym trzeba pamiętać o szaliczku. Czy zimna, deszcz, czy też może upał i skraw, szalik zawsze jest dobry. Ah, no i nie można pominąć rurek. Ten typ spodni jest przewidziany dla każdego. Nawet dla chłopaków, pomijając fakt, że większość z nich wygląda jak przyszłe pokolenie kochających inaczej. Takie dwie subkultury zdecydowanie przeważają w szkołach. W ciągu całego roku szkolnego można przyzwyczaić się do ich widoku. Stają się oni częścią jednakowego, nudnego, niczym nie wyróżniającego się społeczeństwa.

Twierdzenie, że wszystkie osoby ubierające się w wyżej wymieniony sposób są przedstawicielami niezbyt lubianych subkultur, byłoby nieobiektywne z mojej strony. Lecz kto teraz jest prawdziwie obiektywny? Obiektywizm wymiera. Widać to nawet w telewizji. Spotkać tam osobą nie oceniającą i nie sugerującą się stereotypami graniczy z cudem. Jednak jest to całkowicie odmienny temat.

                Jednakowoż najbardziej bulwersujące jest to, że nawet nauczyciele tego nie akceptują. Jeszcze młodzież można usprawiedliwić: że złe wzorce, że młodzi i głupi oraz wiele innych wymówek, ale nauczyciele ?! To oni powinni wyjść z inicjatywą i pokazać, że każdy jest każdemu równy, jak również, że nikt nie jest gorszy. Tymczasem zachowanie wielu nauczycieli jest dalekie od tego przykładu. Widząc osobę odmienną od razu ją „szufladkują” i niejednokrotnie niesprawiedliwie traktują. Niektórzy z nich uciekają się nawet do zadawania bezsensownych i dalece odbiegających od tematu pytań. Nawiasem mówiąc to z całą pewnością przyda mi się wiedza ogólna wyniesiona z gimnazjum oraz liceum w dorosłym życiu. Doskonałym przykładem są wiadomości przekazywane z chemii organicznej. Przykład?  Wchodzę do sklepu i wywiązuje się następująca rozmowa:

„-Dzień dobry. Chciałabym kupić dwie kostki stearynianu potasu.

-Proszę. Coś jeszcze?

-Hm… może jedną butelkę etanolu.”

Już widzę siebie w takiej sytuacji za parę lat.

                Wracając do nauczycieli to nie wymagam, żeby zaczęli reprezentować jakąś subkulturę. Dlaczego? Ponieważ nie wyobrażam sobie mojej nauczycielki matematyki z gimnazjum jako metala czy choćby mojego nauczyciela od fizyki jako skate’a. O nie! Zdecydowanie nie! Lecz wierzę również, że nauczycieli stać na to, aby wykazać się większym rozsądkiem niż młodzież i postarali się zaakceptować „innych”. Co więcej byłabym szczęśliwa, gdyby pomagali tym osobom w jakichkolwiek problemach. W ogóle nauczyciele powinni pomagać swoim uczniom. W końcu od tego też są. Jednak większość z nich ucieka się do sprawdzonej metody „łańcuszka”. Osoba w potrzebie idzie do wychowawcy, ten wysyła cię do pedagoga, następnie możesz odbyć ewentualną podróż do dyrektorki, aby ponownie wylądować u wychowawcy.

                Rada? Cóż… osobom, które nie akceptują „odmieńców” mogę poradzić jedną rzecz. Znajdźcie rakietę i dalej, lećcie. Cały kosmos czeka. Poszukajcie takiej planety, na której będziecie mogli być tylko WY i nikt inny. Zero odmienności, zero subkultur. Naprawdę nie będziemy tęsknić. Zobaczymy tylko po jakim czasie będziecie chcieli wrócić. Osobiście mogłabym wytrzymać tylko kilka godzin lecz potem oszalałabym z powodu widzenia ciągle jednej i tej samej „normalności”. Nic ciekawego, co choć troszkę mogłoby urozmaicić życie. Ohyda!

                Gdyby na świecie nie było żadnych subkultur, wszyscy bylibyśmy bardzo szybko znudzeni sobą nawzajem. Tak więc „inność” nie jest niczym zaskakującym bądź bulwersującym, ponieważ jest zbyt potrzebna w obecnym świecie.