sobota, 12 października 2013

Samotność w tłumie

                Ileż to życie w dzisiejszych czasach ma w sobie sprzeczności. Nasza populacja na tym świecie roście w szybkim tempie. Mamy coraz to nowsze wynalazki techniki, aby móc być w sobą w kontakcie i łatwo się porozumieć. A ile ludzi napotykamy każdego dnia, czy to w pracy, sklepie czy evencie kulturowym. Jednak w tym tkwi problem, który pogłębia się z każdym dniem.  
Wbrew zasadom logiki to mimo tego, że jest nas więcej i więcej na tym świecie to czujemy się coraz bardziej samotni. Ile osób ma problemy w rodzinach, tak że nie czuje z nimi żadnych więzi i nie potrafi się porozumieć?  O wiele za dużo.  Ile szczerych osób mamy wokół siebie, którym potrafilibyśmy zaufać? Zdecydowanie za mało, niekiedy nawet w ogóle. Najczęściej czujemy, że nie mamy nikogo, komu moglibyśmy się zwierzyć, normalnie porozmawiać, poradzić się. W tłumie, w gronie znajomych, na imprezach czy koncertach, mimo ogromu ludzi, którzy nas otaczają, czujemy się samotni. Nad wyraz samotni. Tracimy miejsce, które były dla nas azylami, miejscami pomocy i wsparcia. Połowę ludzi nie obejdą nasze problemy, a pozostała część będzie się cieszyć z tego, że coś nam nie wychodzi. Więc gdzie jest ratunek? W domu? Niestety, ale jest tylko garstka ludzi, która zwierzyłaby się ze wszystkiego swoim rodzicom/dziadkom/wujkom. Wolimy unikać takich rozwiązań, ponieważ nie chcemy, aby nasze zwierzenia były wyciągnięte na forum rodziny. W pracy/szkole? O tym nawet nie ma mowy. Są tam ludzie, z którymi utrzymujemy kontakt tylko w ramach pracy, a nic poza tym. W związku? Coraz to częściej stają się one karykaturą danych relacji. Każdy z partnerów patrzy na siebie samego. Skupiają się na sobie, rozwijają własną karierę, zapominając o pielęgnacji własnego związku (owszem, istnieją wyjątki od tej reguły, ale niestety jest ich coraz mniej). Inną opcją jest to, że związek opiera się na relacjach łóżkowych jednak nie ma w tym uczucia, nie ma jedności, nie ma tej wyjątkowej bliskości.
W taki sposób zostajemy sami ze swoimi problemami. Jesteśmy przekonani, że nikt nie jest w stanie zrozumieć naszych problemów, że nikt nie jest zdolny udzielić nam wsparcie. I tak oto wyniszczamy siebie. Tracimy oparcie na wszelkich podłożach. Zdani sami nie siebie. Tracąc swoją siłę wewnętrzną bez możliwości jej regeneracji. Mało jest osób, które się zdecydują, aby pójść po pomoc do specjalisty w takich przypadkach. Większość pozostanie ze swoimi problemami . Ale jesteśmy tylko ludźmi. Nasze uczucia i siła kiedyś się kończy. A nie mając nikogo zaufanego obok siebie zamykamy się wewnętrznie na wszystko co może nas dotknąć, lub załamujemy się całkowicie lecz to najczęściej kończy się tragicznie.

Jaki ratunek? Nigdy go nie będzie, jeśli nie będziemy gotowi się zmienić. Odrobinę więcej empatii i udzielania wsparcia najbliższym nam osobom wystarczy. Taka pomoc nas nie zabije, a im będzie łatwiej w życiu zmierzyć się z przeciwnościami, wiedząc, że gdzieś tam jest ktoś, kogo jeszcze obchodzimy i do kogo możemy zawsze się udać, w potrzebie czy też bez.