niedziela, 7 kwietnia 2013

Świat innej normalności

                              Kilka dni temu, mając długi weekend, postanowiłam zostać w domu z powodu brzydkiej pogody. Brak nawet najbardziej absurdalnej bądź ciężkiej pracy spowodował, że zaczęłam buszować po youtube. Skacząc od filmika do filmika natknęłam się na odcinki naszej polskiej Super Niani , która opowiadała o subkulturach w szkołach. Ten temat utkwił mi w pamięci. Pod koniec dnia zaczęłam się zastanawiać czy w szkołach do których uczęszczałam też byli reprezentanci różnych subkultur. W pamięci przywołałam obraz mojego danego gimnazjum – PG nr 4. Może byłam zbyt ślepa, aby je dostrzec.  Przecież „inność” w dzisiejszym świecie nie jest inna.

                Niejednokrotnie, na korytarzach tego budynku widywałam nastolatków, którzy wyróżniali się swoim wyglądem. Ci „normalni” od razu ich wytykali palcami. Gdzie oni byli, że się tak zachowywali? W ZOO? Wydaje mi się, że jednak…zdecydowanie nie! Niestety, niektórzy zachowywali się tak jakby chcieli zamknąć w klatkach każdego przedstawiciela subkultury. „Uwaga! Uwaga! Dzisiaj wielkie otwarcie ZOO dziwadeł w Ostrowcu Świętokrzyskim. Okazy są niezwykłe: rastamani na „haju”, sataniści jedzący koty i nie tylko. Nie możecie tego przegapić!” Naprawdę, kiedy widzę kogoś wyśmiewającego się z subkultur to mam wrażenia, że ten ktoś chciałby, aby to jemu przypadł zaszczyt wygłoszenia wyżej przytoczonej nowiny.

                Czasami będąc w szkole ogarniają mnie wątpliwości czy na pewno wszyscy pochodzimy z tego samego gatunku. Jak wiadomo, homo sapiens oznacza człowiek rozumny lecz duża szczęść uczniów i mojego dawnego gimnazjum i aktualnego liceum nie reprezentuje tej postawy. Osoba prawdziwie myśląca powinna uszanować odmienność w jakimkolwiek wydaniu. Nie twierdzę, że wszyscy muszą polubić lub identyfikować się z subkulturami  lecz również nie możemy zachowywać się jak neandertalczycy. Inne nie znaczy gorsze!

                Należałoby się zastanowić co z subkulturą dresów i hipsterów. Typowy przedstawiciel „dresiarstwa” ( według powszechnie uznanego wzorca)nosi bluzy z napisem JP lub PROSTO. Dodatkowo całe życie najchętniej przechodziłby w dresach (stąd nazwa). Natomiast hipsterstwo.. cóż.. są to osoby ubierające się w „modne” i drogie (w co osobiście do końca nie wierzę) stroje. Ich charakterystycznym znakiem są okulary muchy (niezależnie od tego czy masz wadę wzroku czy też nie) i najlepiej ReyBany (w końcu rodzice muszą za coś płacić). Poza tym trzeba pamiętać o szaliczku. Czy zimna, deszcz, czy też może upał i skraw, szalik zawsze jest dobry. Ah, no i nie można pominąć rurek. Ten typ spodni jest przewidziany dla każdego. Nawet dla chłopaków, pomijając fakt, że większość z nich wygląda jak przyszłe pokolenie kochających inaczej. Takie dwie subkultury zdecydowanie przeważają w szkołach. W ciągu całego roku szkolnego można przyzwyczaić się do ich widoku. Stają się oni częścią jednakowego, nudnego, niczym nie wyróżniającego się społeczeństwa.

Twierdzenie, że wszystkie osoby ubierające się w wyżej wymieniony sposób są przedstawicielami niezbyt lubianych subkultur, byłoby nieobiektywne z mojej strony. Lecz kto teraz jest prawdziwie obiektywny? Obiektywizm wymiera. Widać to nawet w telewizji. Spotkać tam osobą nie oceniającą i nie sugerującą się stereotypami graniczy z cudem. Jednak jest to całkowicie odmienny temat.

                Jednakowoż najbardziej bulwersujące jest to, że nawet nauczyciele tego nie akceptują. Jeszcze młodzież można usprawiedliwić: że złe wzorce, że młodzi i głupi oraz wiele innych wymówek, ale nauczyciele ?! To oni powinni wyjść z inicjatywą i pokazać, że każdy jest każdemu równy, jak również, że nikt nie jest gorszy. Tymczasem zachowanie wielu nauczycieli jest dalekie od tego przykładu. Widząc osobę odmienną od razu ją „szufladkują” i niejednokrotnie niesprawiedliwie traktują. Niektórzy z nich uciekają się nawet do zadawania bezsensownych i dalece odbiegających od tematu pytań. Nawiasem mówiąc to z całą pewnością przyda mi się wiedza ogólna wyniesiona z gimnazjum oraz liceum w dorosłym życiu. Doskonałym przykładem są wiadomości przekazywane z chemii organicznej. Przykład?  Wchodzę do sklepu i wywiązuje się następująca rozmowa:

„-Dzień dobry. Chciałabym kupić dwie kostki stearynianu potasu.

-Proszę. Coś jeszcze?

-Hm… może jedną butelkę etanolu.”

Już widzę siebie w takiej sytuacji za parę lat.

                Wracając do nauczycieli to nie wymagam, żeby zaczęli reprezentować jakąś subkulturę. Dlaczego? Ponieważ nie wyobrażam sobie mojej nauczycielki matematyki z gimnazjum jako metala czy choćby mojego nauczyciela od fizyki jako skate’a. O nie! Zdecydowanie nie! Lecz wierzę również, że nauczycieli stać na to, aby wykazać się większym rozsądkiem niż młodzież i postarali się zaakceptować „innych”. Co więcej byłabym szczęśliwa, gdyby pomagali tym osobom w jakichkolwiek problemach. W ogóle nauczyciele powinni pomagać swoim uczniom. W końcu od tego też są. Jednak większość z nich ucieka się do sprawdzonej metody „łańcuszka”. Osoba w potrzebie idzie do wychowawcy, ten wysyła cię do pedagoga, następnie możesz odbyć ewentualną podróż do dyrektorki, aby ponownie wylądować u wychowawcy.

                Rada? Cóż… osobom, które nie akceptują „odmieńców” mogę poradzić jedną rzecz. Znajdźcie rakietę i dalej, lećcie. Cały kosmos czeka. Poszukajcie takiej planety, na której będziecie mogli być tylko WY i nikt inny. Zero odmienności, zero subkultur. Naprawdę nie będziemy tęsknić. Zobaczymy tylko po jakim czasie będziecie chcieli wrócić. Osobiście mogłabym wytrzymać tylko kilka godzin lecz potem oszalałabym z powodu widzenia ciągle jednej i tej samej „normalności”. Nic ciekawego, co choć troszkę mogłoby urozmaicić życie. Ohyda!

                Gdyby na świecie nie było żadnych subkultur, wszyscy bylibyśmy bardzo szybko znudzeni sobą nawzajem. Tak więc „inność” nie jest niczym zaskakującym bądź bulwersującym, ponieważ jest zbyt potrzebna w obecnym świecie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz