W ostatnich czasach zauważam
niezdrowy nawyk ludzi, którzy mnie otaczają i z którymi mam styczność. Jest to
dokładnie uczepienie się przeszłości.
Ja rozumiem, że wspomnienia są ważne. Jak również doświadczenia, które raz są
pozytywne, a raz negatywne (ale wszystkie uczą). Jednak na co wywlekać wciąż od
nowa przeszłość, która już minęła? Jest w tym jakiś sens? Po co żyć przeszłością,
która przestała być teraźniejszością (z tego też powodu stała się
przestarzała)? Ja w tym nie widzę sensu. Co było to przeminęło. Należy to
zostawić i ruszyć dalej w życie, a nie tkwić w martwym punkcie. No oczywiście
takie puste gadanie na nic się zda i wartałoby poprzeć to jakimś przykładem.
No
to na pierwszy rzut weźmy minione wspomnienia pozytywne (np. to, że było się na
prestiżowej pozycji w firmie lub było się dobrze rozpoznawalnym, czy też
stworzyło się coś, co przyniosło Ci uznanie wielu osób). Owszem, przyjemnie
jest coś takiego wspominać, ale nigdy nie należy tym żyć. Jeśli utraciłeś to
stanowisko to trzeba próbować się podnieść. Jestem świadoma, że to nie jest
łatwe i niekiedy potrzeba wielu lat, żeby podźwignąć się po takim upadku.
Jednakowoż jest to nadal możliwe. Trzeba znów odnaleźć te siły, które nas
kiedyś napędzały do działania. Jeśli stały się one nieaktualnie to trzeba
znaleźć nowe. Z pewnością takie działanie zajmie nam trochę czasu, ale jest to
opłacalne. I to bardzo. A mówiąc o utraceniu poważania i rozpoznawalności to tu
sytuacja jest ta sama. W sumie w każdym przypadku trzeba spróbować znaleźć znów
siłę napędową, aby móc wrócić na szczyt. Jednak nigdy nie należy żyć
przeszłością. Byłeś kiedyś rozpoznawalny, bogaty, itp. ? Dobrze. Ale to minęło.
Koniec. Kropka. Już te czasu nie wrócą i nie pomoże w tym nawet wywlekanie tego
wspomnienie na wierzch. Poprzez takie działanie tkwimy w martwym punkcie, z
którego możemy się już nie ruszyć. A kiedy zorientujemy się, że coś mogliśmy
zrobić to okazuje się, iż jednak jest za późno. Także miejmy wspomnienia, niech
one będą przykładem, ale nigdy sposobem na życie i widzenie świata.
Teraz
coś z kompletnie innej beczki, a mianowicie uraz z przepości, mara z dawnych
dziejów. Tutaj można wiele podawać przykładów, ale ostatnimi czasy można
zauważyć, że coraz bardziej popularne jest zranione serce (i to już niezależnie
czy to przez zdradę, nieszczerość w związku, brak wsparcia, czy jeszcze inne
sytuacje, których już nie będę wymieniać). No i cóż, zaczynając od początku to
znów muszę to stwierdzić, że przeszłością nie da się żyć (no może się da, ale
takim sposobem to nie będzie życie
tylko pusta egzystencja). Poprzez
ciągłe pielęgnowanie urazu w sercu niedaleko zajdziemy. W ten sposób zamykamy
się na innych, odtrącamy bliskich i chowamy się za murem. Przez cały czas jesteśmy hamowani. Już nawet będąc w nowym
związku, który jest szczęśliwy, wciąż coś nam przeszkadza. Jest to właśnie
wspomnienie, które już tak się zakorzeniło w naszym sercu, że aż ciężko się go
pozbyć. I w ten sposób uniemożliwia nam zaznanie spokoju. Nie dość, że ranimy
bliską nam osobę to jeszcze samych siebie. Coś takiego do niczego nie
doprowadzi. Możemy tylko w ten sposób ograniczać samych siebie. Powinniśmy
spróbować zapomnieć o tym. Wyciągnąć wnioski, nauczyć się jak postępować, ale
nie wywlekać tego wciąż na dzienne światło. To do niczego nie doprowadzi, nie
zmieni naszej przeszłości, a tylko odnawiamy dawną ranę. Nie zawsze każdy nasz
kolejny partner i kolejny związek musi przynieść rozczarowania. Pomyślmy może o
tym, że ta druga osoba chce nam pomóc zagoić rany i dać nam prawdziwe
szczęście. Dajmy jej możliwość ku temu. Umożliwmy sobie zaznanie szczęścia.
Także
trzymajmy wspomnienia o przeszłyśmy, uczmy się na ich podstawie, znajdujmy siłę
napędową w nich i wzór na przyszłe życie, ale niech one nie staną nam na drodze
do prawdziwego życia. Czasy, które już minęły zazwyczaj już nie powracają.
Należy skupić się na teraźniejszości, w której możemy cokolwiek zmienić i ją
stworzyć. Zostawmy przeszłość za sobą. Zapomnijmy o urazach. Otwórzmy się na
nowe doświadczenia. Róbmy coś. Po prostu żyjmy. A opowiadania o przeszłości
pozostawmy, dla swoich wnuków bo nam one teraz nie pomogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz